W poniedziałek, 29 listopada, w meksykańskim mieście Cancun odbędzie się nowy szczyt klimatyczny. Ubiegłoroczna konferencja w Kopenhadze zakończyła się fiaskiem. Czy tegoroczna również będzie skazana na porażkę? Wiele na to wskazuje. Niestety, kilka najważniejszych pod względem liczby ludności, emisji i prognoz wzrostu gospodarczego  państw rozwijających się, broni się przed podpisaniem wiążącej umowy, która mogłaby zastąpić protokół z Kioto. Powód zastoju jest poważny. Jest nim brak woli USA, by zaakceptować jakiekolwiek ograniczenia. Inne państwa również myślą tylko o tym, aby nowe porozumienie było jak najbardziej dla nich korzystne. Cała nadzieja leży w państwach Unii Europejskiej. Mimo pewnych nieporozumień, kraje członkowskie poczyniły już odpowiednie kroki, by wypracować wspólne stanowisko w kwestii funkcjonowania rynku handlu uprawnieniami do emisji CO2. Podstawowym ustaleniem ma być podpisanie, przez wszystkie kraje wysoko rozwinięte, deklaracji ograniczenia emisji CO2 o 20% do 2020 roku.